Już na początku rozpocznę od niezbyt miłego wyznania – kiedy na rynku pojawiła się pierwsza edycja „Wolnych ciutludzi” różnica stylistyczna w tłumaczeniu była dla mnie tak ogromna, że drugą część zdecydowałem się czytać w oryginale. Pamiętając liczne dyskusje na temat słynnych tłumaczeń Skibniewskiej i Łozińskiego chciałem pozostać wierny jednej wersji językowej Świata Dysku. I oto...
Zazwyczaj pochłaniam książki w bardzo szybkim tempie. Tym razem było jednak inaczej, po części z powodu braku czasu, a po części z faktu, że książki tej nie umiałam przeczytać za jednym razem. Dzieliłam ją na części… robiłam kilkudniowe przerwy… Wpływ na to miał zarówno styl, w jakim została napisana książka, jak i przedstawiona historia.
Świetnie skonstruowane postaci ciekawych bohaterów zupełnie nikną na tle niepotrzebnie pogmatwanej fabuły. Podczas czytania Gorączki kości Val McDermid dosyć szybko można się pogubić i stracić zapał do dalszej lektury.
Koty same w sobie są dość zadziwiające. Chodzą, gdzie chcą i jak chcą, nikogo o nic nie pytają i najogólniej mają się za Panów Świata (względnie Panów Świata Dysku). Być może Ci z Was, którzy spędzają z kotami więcej czasu, powiedzą, że „to przecież nic nowego”. Ale tak naprawdę w przypadku Maurycego nie widzieliście jeszcze nic.
Mówi się, że odgrzewany kotlet nie smakuje już tak samo i nie warto się nim juz zachwycać. Jestem przekonany, że kotlet nie podziela tego przekonania. Czasem jednynym rozwiązaniem na odświeżenie potrawy jest zmiana kucharza, ale prędzej czy później przychodzi moment, kiedy metafory się przejadają.
Historią pasjonuję się od dawna, a szczególnym zainteresowaniem darzę okres początku XX wieku. Poszukując książki o II wojnie światowej natrafiłam na Za zamkniętymi drzwiami. Kulisy II wojny światowej. Brzmiący zagadkowo tytuł wzbudził moje zainteresowanie. Postanowiłam więc, że przeczytam…. I nie żałuję. O tym niechlubnym okresie w dziejach ludzkości powstało wiele książek historycznych. Jedne z nich czyta się z łatwością, inne – opasłe tomiska z trudem. Za zamkniętymi… zaliczam się do tych pierwszych.
Wyobraźmy sobie akwarium, w którym to my jesteśmy grubą rybą i kiedy płyniemy nawet przez najciemniejsze rafy wszyscy schodzą nam z drogi. Wszyscy liczą się z naszym zdaniem, choć niewielu odważy się z nami rozmawiać. I wtedy ktoś mówi, że jeśli nie będziemy ładnie, kolorowo i synchronicznie pływać w kółko, to zabierze nam wodę. Na szczęście to metafora. Ale ta metafora oznacza, że ktoś zabierze nam deskę serów i kilka posiłków dziennie...
Świat Dysku, to już nie tylko seria. To praktycznie instytucja. Postaci, miejsca i zwyczaje znane tak wielu czytelnikom wielokrotnie inspirowały już wydawców, rysowników czy reżyserów. Mieliśmy okazję czytać komiksy, oglądać filmy, brać udział w konkursach wiedzy, czy nawet budować sobie papierowe modele - a wszystko związane ze Światem Dysku.
Najnowszej pozycji związanej z tą serią brakuje tylko jednego elementu - notesu.
Muszę przyznać, że po lekturze pierwszej książki z dużym niebieskim tytułem „Dr House” do następnej podszedłem z dużą ostrożnością. Owszem - ta pierwsza książka jest bardzo ciekawa, ale fanowski zachwyt pozostawia malutki niesmak. Jednak drugi album poświęcony tej serialowej postaci zaskoczył mnie zdecydowanie przyjemniej.
Nie ukrywam, że książka Dr House przykuła moją uwagę bardzo skutecznie już w pierwszej chwili, gdy ujrzalem okładkę na stronie wydawcy. Nie chodzi nawet o sam serial, którego można być gorącym zwolennikiem, albo przeciwnikiem, ale o aktora Hugh Lauriego - postać która intryguje mnie jeszcze od czasów serialu Black Adder.