Wojna Balonowa – Romuald Pawlak

Do pierwszego tomu podchodziłem dość sceptycznie. Nie wiedziałem czego się spodziewać, więc takie nastawienie uznałem za zdrowe. Okazało się, że zarówno Rosselin – tytułowy Pogodnik, jak i jego smok zyskali moją pełną sympatię, tak więc do drugiego tomu podchodziłem już z pewnymi oczekiwaniami. Zaczęło się strasznie...

okładka książki

...a najstraszniej dla Rosselina. Tak naprawdę to chodzi o jeden mały drobiazg, o który prosi maga jego rudowłosa Annabel. Ten drobiazg wystarczy jednak, by Rosselin zechciał oddać się rozkoszom pisania pracy naukowej w najdalszych zakątkach cesarstwa, czy wyjechać w najgroźniejsze delegacje. Smokowi też nie jest łatwiej. Wiek upomina się o swoje prawa, i czasem trzeba niemal wyjść ze skóry by uczynić im zadość. A że to niepiękny widok? Chyba można sobie nie zawracać sobie tym głowy jeśli jest się ostatnim przedstawicielem swojego rodzaju.

No właśnie... jeśli jest się ostatnim przedstawicielem, to się jeszcze kombinuje, jak nie być ostatnim. Smoczyce przecież na drzewach nie rosną, a przysłowiowe dojście po trupach do celu nie wydaje się jaszczurowi takim złym pomysłem.

To tylko problemy dwójki głównych bohaterów, a przecież w pałacu Cesarzowej mieszka ich jeszcze mnóstwo – zarówno bohaterów jak i problemów i tylko czasem trudno jest ustalić, które ma kogo. Jak się okazuje, drugi tom (wciąż) nie jest najszczęśliwszy dla karła; budowlańcy mają problem z magami, a magowie mają problem z dziurawym niebem i nikt nie jest dość chętny polecieć sprawdzić, o co właściwie chodzi. No i dalej już z górki – Zejfa ma problem z Didlogiem – choć tym razem trochę mniejszy, Didlog ma problem z Wyspą – tym razem trochę większy, problemem Wyspy jest Zamek, no a ten otoczony jest problemogennym rumiankiem, po którym odpadają łuski i powracamy do problemów smoczych.

Oczekując czekogolwiek od książki, która nie jest podręcznikiem należy się liczyć z tym, że książka może zaskoczyć. I powinna. W przypadku Pogodnika wszystkie elementy były na swoim miejscu i pierwszy tom zaskoczył dokładnie tak, jak powinien. Z drugim tomem sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, bo zawiera wszystko „co pomiędzy”. Trzecie tomy zazwyczaj zamykają wszelkie wątki przedstwawione w pierwszych częściach, a następnie pogmatwane w drugich. O ile więc pierwsze i trzecie mają zadanie stosunkowo łatwe, o tyle drugie tomy muszą kombinować.

Drugi tom Pogodnika również kombinuje. Gmatwa, knuje, kręci, komplikuje, i tak wszystko odupraszcza, że nie mogę się doczekać, co z tym fantem zrobi tom trzeci. Końcowe przesłanki Wojny balonowej wskazują oczywiście na prostą i łatwą drogę ku zaplanowanym celom. Ale wszyscy przecież wiemy, że nie może być za łatwo...

Kamil Świątkowski

Fabryka słów
ISBN: 978-83-89011-87-9

Kwestionariusz

Wywiad