Komiks – 11 muza
Pewne rzeczy rodzą się same z siebie, inne powstają w bólach i morzu wypitej herbaty. Ta rubryka powstała z obu tych przyczyn, a jej celem jest ukazanie komiksu, jako czegoś innego, niż „poważni, dorośli ludzie” sądzą, że jest. Tak naprawdę zajmę się tu w dużej mierze krótkim przedstawieniem czegoś, co uzyskało odrębny status, jako „powieść graficzna”. Najprościej mówiąc jest to forma ewolucji tego dość niszowego gatunku, wciąż kojarzonego z komercyjną papką wtłaczaną amerykańskim, a także i polskim, nastolatkom. Niech nisza pozostanie niszą, jeśli ma utrzymać swój „elitarny” charakter, nie każdy musi to lubić, a tym bardziej nie każdego należy zachęcać do próbowania czegoś nowego. Szkoda wysiłku. Zwykły człowiek, jeśli już coś czyta niech czyta, jeśli jednak to mu na szczęście nie wystarcza sam poszuka, ja postaram się doradzić, ale nie będę do niczego namawiać, bo to hobby drogie i z wielu powodów niewdzięczne. Wszystko się zmienia i komiks także, wielu jednak nie chce tego dostrzec. Oczywiście są złe i bełkotliwe twory, ale czy także wszystkie książki są udane. Przedstawię, zatem sylwetki kilku autorów, którzy moim zdaniem wprowadzają udanie do komiksu literaturę wyższą, reportaż, refleksję, czy baśń dla dorosłych łącząc ją z wyjątkowym stylem graficznym. Ci wybrani, twórcy często nie zatrzymują się tylko na jednym źródle wyrazu, objawiając swą wszechstronność w wielu formach ekspresji: powieści, wierszach, komiksie, teatrze, radiu, muzyce i wreszcie filmie.
Jeśli zdecydowałeś się, zatem przeczytać ten akapit i zrobiłeś to przypadkowo wzdrygając się na samo słowo „komiks”, lub spodziewałeś się tu wybuchu fajerwerków i hołdu umięśnionym bohaterom przestań dalej czytać. Jeśli jednak chcesz się czegoś dowiedzieć „powiedz, przyjacielu i wejdź” przez bramę do innego świata.